Święty Jan Paweł II

WIARA

 

Dialog międzyreligijny

Kościół katolicki aż do czasów "rewolucji kopernikańskiej", jaką był dla niego sobór watykański II (1962-65), z nieufnością patrzył na dialog międzyreligijny. Dlaczego?

Do soboru bowiem dosłownie odczytywano formułę św. Cypriana, która głosiła, że "poza Kościołem nie ma zbawienia".

Przełom w dialogu Kościoła katolickiego z innymi wielkimi religiami światowymi (buddyzmem, hinduizmem, islamem itd.) nastąpił wraz z ogłoszeniem soborowej "Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich".

Stwierdza ona, że Kościół akceptuje w innych religiach to, co jest w nich "prawdziwe i święte". Dokument zapewnia, że Kościół odnosi się do nich z "szczerym szacunkiem", gdyż mimo różnic "odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi". To z kolei – w innym bardzo ważnym soborowym dokumencie o Kościele (Lumen gentium) – przyczyniło się do określenia Kościoła jako Ludu Bożego.

W dokumencie tym czytamy, że do "katolickiej jedności Ludu Bożego powołani są wszyscy ludzie i w różny sposób do niej należą lub są przyporządkowani, zarówno wierni katoliccy, jak inni wierzący w Chrystusa, jak wreszcie wszyscy w ogóle ludzie, z łaski Bożej powołani do zbawienia". A to stwierdzenie podbudowane jest także deklaracją o – uwaga! – wolności religijnej (Dignitatis humanae).

Kolejny wielki przełom w dialogu międzyreligijnym dokonał się za sprawą Jan Pawła II. To z inicjatywy Papieża w październiku 1986 roku doszło w Asyżu do spotkania przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich oraz przywódców religii niechrześcijańskich. Celem tego spotkania, jak się dziś powszechnie sądzi epokowego, była wspólna modlitwa o pokój.

Zaproszenie więc do modlitwy – i to bez konieczności wchodzenia w jakiekolwiek światopoglądowe kompromisy – pociągało za sobą uznanie, że odmienne w swych aspektach doktrynalnych i formułach zbawienia tradycje religijne wiele łączy, ich wspólnota nie ma przypadkowego charakteru, a wyznawcy tych religii, wprawdzie w różnym stopniu i zakresie, ale zawsze dotykają tej samej Prawdy i uczestniczą w tej samej Tajemnicy. Gest ten – wszystko na to wskazywało – należało rozumieć jako staranie przemyślany akt, będący sygnałem gotowości Kościoła do dalszego pogłębiania międzyreligijnego dialogu i pojednania.

Tak odważna inicjatywa Papieża ośmieliła teologów do tworzenia ryzykownych koncepcji, które nie zawsze dawały się pogodzić z nauką Kościoła o wyjątkowej roli Jezusa w naszej drodze do Boga.

Dlatego w roku Wielkiego Jubileuszu 2000 Kongregacja Nauki Wiary, kierowana przez kardynała Josepha Ratzingera, opublikowała deklarację Dominus Iesus, którą podpisał Papież. Dokument ten, poświęcony przede wszystkim dialogowi katolicyzmu z innymi religiami, wzbudził szereg kontrowersji.

I choć deklaracja jest jedynie uroczystym wyznaniem wiary w Chrystusa w obliczu relatywistycznych opinii, które tu i ówdzie (szczególnie wśród chrześcijan Azji) szerzą się w imię opacznie pojmowanego dialogu z innymi religiami, to możemy w niej m.in. przeczytać, że innym religiom nie należy się nic poza "szacunkiem". Nie można im przypisywać zdolności zbawienia, czy nawet Boskiego pochodzenia, gdyż taki charakter mają jedynie "sakramenty chrześcijańskie".

Takie słowa zahamowały dialog międzyreligijny. Jeszcze nie wiadomo, na jak długo.

 

 

Ekumenizm

Słowo "ekumenizm" łączy się z takimi podstawowymi wartościami, jak dialog, współpraca, solidarność czy partnerstwo. Któż dziś chciałby ściągnąć na siebie zarzut, że nie jest człowiekiem dialogu i stroni od współpracy?

Wysoki kurs zawołanie "ekumenizm" zyskało na soborze watykańskim II; wystarczyło, że w auli soborowej, gdzie odbywały się obrady, ktoś rzucił uwagę, iż określony zwrot nie jest ekumeniczny, a z miejsca wyrażenie to było odrzucane, i na odwrót – gdy w jakimś sformułowaniu dostrzeżono niuans ekumeniczny, decydowało to o jego przyjęciu.

Choć ruch ekumeniczny, którego celem jest poszukiwanie dróg przywrócenia naruszonej jedności między wyznaniami chrześcijańskimi – np. katolickim, prawosławnym, protestanckim – jest tak samo dawny jak podziały, to trzeba powiedzieć, że momentem przełomowym dla Kościoła rzymskokatolickiego w tej dziedzinie jest sobór.

A to za sprawą rewolucyjnego aktu, jakim bez wątpienia jest Unitatis redintegratio (Dekret o ekumenizmie).

Ekumenia, jak czytamy we wstępie tego soborowego dokumentu, jest palącą potrzebą chwili. Tak więc, jak to sformułował Jan Paweł II w pierwszej ekumenicznej encyklice Ut unum sint  (Aby byli jedno, 1995), dla ekumenizmu nie ma żadnej alternatywy. Ale choć wielu ludzi wierzących widzi Papieża spotykającego się z przedstawicielami innych Kościołów chrześcijańskich, to w głębi serca może rodzić się pytanie: "po co ten ekumenizm?", "komu on służy, bo chyba nie nam?" i "jak może być szczery?".

Człowiek wierzący, który z niewzruszoną pewnością wyznaje: "Mój Kościół jest prawdziwy, inne Kościoły błądzą", nie może prowadzić szczerego dialogu ekumenicznego. Nie może angażować się w taki dialog ktoś, kto sądzi, że wszystko, czego naucza jego Kościół, trafia w dziesiątkę; że głoszona przezeń prawda nie wymaga pogłębienia; że jego dogmaty i tradycja wyrażają Bożą Tajemnicę w sposób pełny, wyczerpujący i całkowicie adekwatny.

Ale żeby nie było niejasności – ruch ekumeniczny nie prowadzi do relatywizowania prawdy (np. katolickich dogmatów), lecz do zrelatywizowania naszego do niej podejścia. Tylko w ten sposób można uczynić ekumenizm "imperatywem chrześcijańskiego sumienia", tak jak naucza tego Jan Pawła II w encyklice Ut unum sint.

 

 

Żydzi

"Chyba najbardziej niezwykłym dokonaniem Jan Pawła II jest wizyta w synagodze" – pisał żydowski teolog Stanisław Krajewski, kiedy Jan Paweł II 13 kwietnia 1986 r. – jako pierwszy papież – odwiedził żydowską świątynię.

Tego dnia główny rabin Rzymu, profesor Elio Toagff, i biskup Rzymu uściskali się jak starzy przyjaciele, a potem usiedli obok siebie. Co w tym szczególnym dniu powiedział Papież do społeczności zebranej w rzymskiej synagodze?

Jan Paweł II zacytował deklarację Nostra aetate (O stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich): "Kościół 'ubolewa nad nienawiścią, prześladowaniami i wszelkimi przejawami antysemityzmu, skierowanymi przeciw Żydom w każdym czasie i przez kogokolwiek'. Powtarzam: 'przez kogokolwiek'".

Wystąpienie biskupa Rzymu poruszało ważne kwestie teologiczne. Po pierwsze, dawało świadectwo więzi łączącej chrześcijaństwo z judaizmem: "Religia żydowska nie jest dla naszej religii rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym (…). Jesteście naszymi umiłowanymi braćmi i można powiedzieć – naszymi starszymi braćmi".

Co intrygujące: Jan Paweł II czterokrotnie nazwał Żydów "braćmi", za każdym razem wywołując burzę oklasków.

Po drugie, podkreślił, że nie można obarczać Żydów odpowiedzialnością za Ukrzyżowanie, i dodał: "Nie mam żadnych podstaw do jakiejkolwiek, rzekomo teologicznie usprawiedliwionej, dyskryminacji czy prześladowań Żydów". Po trzecie wreszcie – mówił Papież – "nie należy przedstawiać Żydów jako odrzuconych ani przeklętych". Oni nadal są kochani przez Boga, który powołał ich "wezwaniem nieodwracalnym".

Jan Paweł II nie przyszedł do Żydów, aby ich nawracać: wiara "nie może być przedmiotem zewnętrznego nacisku". "Obie nasze religie (…) chcą być uznawane i respektowane, każda w swej własnej tożsamości". "Jesteśmy gotowi do pogłębiania dialogu (…) z wzajemnym poszanowaniem naszych najgłębszych przekonań".

Spotkanie zakończyła modlitwa. Papież, który kilka minut wcześniej wyrażał radość z "odnalezionego" braterstwa, odczytał Psalm 133: "O, jak dobrze i jak miło, kiedy bracia żyją w zgodzie".

Od tego przełomowego wydarzenia Jana Paweł II nie przestaje powtarzać, że wszelki antysemityzm jest grzechem.

 

Powiązane zdjęcia:

Pasek dostępności